Karkonoskie Stowarzyszenie Szybowcowe

Saint Auban – latanie w Alpach francuskich

 

Ośrodek CNVV http://www.cnvv.net/ (Centre National de Vol à Voile – nazwa tłumaczona jako Narodowe Centrum Szybowcowe), położony jest po południowej stronie niewielkiej miejscowości St. Auban, około 170 km na południe od Grenoble.

CNVV jest dofinansowywane przez państwo i stanowi coś na kształt narodowej szkoły szybowcowej, czyli pod względem nazewnictwa i idei można go przyrównać do Leszna lub Żaru.

Po przyjeździe na miejsce w niedzielne popołudnie zauważyliśmy duże lotnisko, piękną „lotniczą” pogodę i ... straszną ciszę. Lotnisko jakby wymarło. Klucze do pokojów czekały na nas na tablicy w holu małego hotelu (południowego). Właściwie wszystko wydawało się takie puste i zaczęliśmy zastanawiać się czy jest szansa, że to wszystko się obudzi? Nadzieje budziło kilka dużych hangarów rozrzuconych po wszystkich stronach lotniska.

Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, następnego dnia rano, kiedy mieliśmy rozpocząć swój 6 dniowy turnus lotniczy.

O 9.00 rano, po krótkiej wizycie w biurze i własnoręcznym podpisaniu deklaracji wysłanej wcześniej pocztą e-mail, przydzielono nas do instruktorów-opiekunów i udaliśmy się na pierwszą odprawę.

Pierwszy dzień różnił się odrobinę od następnych, ponieważ miało miejsce długie szkolenie na temat zasad panujących na lotnisku, stref przestrzeni powietrznej, sposobu latania w górach, korzystania z mapy przygotowanej dla tego rejonu, postępowania ze sprzętem i wszystkich aspektów BEZPIECZEŃSTWA w trakcie wykonywania lotów.

Właśnie na bezpieczeństwo kładzie się tutaj ogromny nacisk. Jak nas poinformowano, w Alpach francuskich, co roku ginie kilkunastu pilotów i występuje kilkadziesiąt incydentów lotniczych. Dzięki wprowadzeniu specjalnych programów i zmuszeniu przez państwo ośrodków szybowcowych do obowiązkowych, dodatkowych szkoleń dla pilotów, liczba ofiar i ilości incydentów lotniczych zaczęły co roku maleć o 20-30%.

Dla nas najważniejszy jednak był pierwszy lot, a poniedziałek to dla nowicjuszy czas na lot zapoznawczy z instruktorem w roli „bezpiecznika”.

Pierwszy raz zasiadłem za sterami Duo Discusa, po krótkim wprowadzeniu na temat obsługi i właściwości lotnych szybowca, instruktor oświadcza, że dziś jest ten dzień, w którym mogę za sterami robić to, na co mam ochotę, mogę lecieć gdzie chcę, on będzie pilnował abyśmy nie zrobili sobie krzywdy i będzie podpowiadał ewentualne kierunki, gdybym miał problem w pracy z mapą (bo tak na prawdę nie było czasu dobrze się jej przyjrzeć).

Zaraz po starcie dzięki zachodniemu wiatrowi, na pobliskich wzgórzach pierwsze noszenia do +3m/s – żagiel termiczny. Prawie bez krążenia zdobywamy wysokość aby przeskoczyć na kolejne zachodnie zbocza, odległe o kolejne 10-15km. Następnie dalej na północ, aż do miejscowości i lotniska Gap, gdzie zatrzymaliśmy się na skraju ich strefy, nie mogąc połączyć się z GAP INFO 129,32, a ze względu na to, że często odbywają się tam skoki spadochronowe, zawróciliśmy aby zobaczyć z powietrza kolejne lotniska (La Motte du Caire, Sisteron, Valenty) położone w dolinach. Dalej skierowaliśmy się na południowy-wschód przeskakując kolejne pasma, do miejscowości Digne Les-Bains i góry de Cousson.

Stąd już tylko szybki skok do de Coupe, dalej na Cheval Blanc i całą północną częścią pasma Parkour w okolicach lotniska w Seyne, Barcelonnette i do sztucznego zbiornika Lac do Serre Poncon.

Sama nawigacja za pomocą mapy w nowym terenie sprawiała odrobinę kłopotu, na szczęście instruktor zna tutaj każdy kamień i służy pomocą podając niezbędne informacje. Dodatkowo FLARM zainstalowany tutaj w każdym szybowcu, ciągle piszczał jak oszalały. Na zboczach, ruch lotniczy jak na zakopiance po długim weekendzie, co skutkowało tym, iż na początku tygodnia, bolała mnie szyja od wykręcania we wszystkie strony w poszukiwaniu szybowców, samolotów i paralotniarzy.

Dzień zaczął się kończyć i należało wracać. Wykorzystując kolejne góry ciągle utrzymywaliśmy się na poziomie ich szczytów lub powyżej, czyli pomiędzy 1500 a 2500m.

Po minięciu góry Blayeul, wpadam do doliny, która idąc na SW, zakręca w kierunku W i wpada prosto na lotnisko St Auban (taka powietrzna zakopianka prowadząca do domu).

Po drodze sprawdzam jeszcze jak to jest przesiąść się z Puchacza na Duo Discusa i wykonywać lot z prędkościami 200-220km/h, gdy na wariometrze nadal utrzymuje się zakres od 0,0 do 1,5 m/s.

Najlepsze jednak przede mną. Wczytuję do komputera plik z zapisem lotu i okazuje się, że po 2h03” lotu, przeleciałem 193km, średni przeskok to 26km, a najdłuższy lot po prostej 135km, średnia prędkość łatwa do wyliczenia :).

 

Jak widać, warunki wymarzone do latania i należy tu dodać, że jest to wspaniały ośrodek dla wszystkich, ale chyba przede wszystkim dla pilotów z małym nalotem, którzy chcieliby zdobyć doświadczenie w lataniu w górach, poznać nowe, lepsze typy szybowców i nabrać dobrych nawyków. Ci bardziej doświadczeni wybierają inne ośrodki, np taki jak ten w pobliskich Serres, gdzie w jeszcze wyższych partiach Alp latają pod okiem Klausa Ohlmanna.

 

Kolejne dni wyglądały tak:

8.00 – śniadanie, skromne i w stylu francuskim, więc wszystkim, którym bagietka i dżem nie wystarczą, proponuję zaopatrzyć się w dodatkowy prowiant;

9.15 – 09.45 – omówienie dnia poprzedniego z instruktorami, ustalenie planów na dzisiaj, przegląd zapisów lotów;

9.45 – 10.00 – meteo, bardzo dokładna i szczegółowa prognoza pogody, na podstawie modeli cyfrowych Meteo de France. Prognoza pogody zawsze zakończona była krótką prezentacją na temat bezpieczeństwa i zdjęciem rozbitego szybowca.

10.00 – 11.00 – dodatkowe szkolenia w tematach bezpieczeństwa, techniki latania w górach, itp;

11.00 – 12.00 – przygotowanie szybowców i wyhangarowanie;

12.00 – 13.00 – obiad;

13.00 – 20.00 – LATANIE :-);

20.00 – kolacja.

Zdziwienie może budzić późna godzina rozpoczęcia startów, jest to wynikiem wpływu bryzy, która zanika około godziny 12-13.

Warunki panujące w powietrzu, jak również sprzęt, który oddany jest do dyspozycji latających, rekompensują wszystko.

W hangarach CNVV czeka około 30 jednosterów (ASW, Discus, ASG, LS, PW5), oraz kilka dwusterów (Duo Discus ASH, Arcus).

 

Od drugiego dnia latałem na ASW28 i oczywiście, jeśli to było tylko możliwe, korzystałem z lotów Duo Discusem wraz z instruktorem, bo na prawdę można było się wiele od niego nauczyć i pozwolić sobie na dużo więcej.

Instruktor już nie był aż tak pomocny, raczej należałoby powiedzieć, iż stał się wymagający. W trakcie lotu upominał o konieczności rozglądania się, przepytywał z aktualnej pozycji, wysokości koniecznej do wykonania dolotu do lotniska, sprawdzał czy potrafię znaleźć lotniska zapasowe, wywierał presję, aby utrzymywać kilkanaście procent marginesu w każdym ruchu. Dawał rady i oczywiście chwalił, gdy widział, że kroki jakie podejmuje pilot są przemyślane i bezpieczne.

Przyznam się szczerze, że nauczyłem się tutaj dużo nowego.

 

Warunki codziennie były ... świetne. Zmieniały się odrobinę kierunek oraz moc wiatru i to właściwie wszystko. Ostatniego, 6go dnia, otrzymałem do użytku LS8a !!! Niestety deszcz, który miał przyjść po 2-4 godzinach latania, zaskoczył nas już przy wyhangarowywaniu szybowców – może za rok.

 

Podsumowując pełny profesjonalizm, wspaniałe warunki do latania, ogromna ilość sprzętu bardzo dobrej jakości, czyli taki mały lotniczy raj.

Latanie w najbliższej okolicy lotniska, tj. w promieniu 60km, wśród szczytów sięgających 3000mnpm. Przy pewnych warunkach lecimy dalej około 80-100 km polatać nad lodowcem o wysokości ponad 4000mnpm.

Prawie każdego dnia, któremuś z naszych pilotów udawało się załapać na falę.

Po 1 dniu zapoznawczym + 4 dniach lotnych (ostatniego dnia załamała się pogoda) mam ponad 20h nalotu, ponad 600km (w trasach 120 – 190km, tych poniżej 100km, nie liczymy)

 

Każda godzina lotu, wymagała ode mnie na prawdę ciężkiej pracy i pełnej koncentracji. Za to przyjemność była ogromna.

 

Ciekawostki:

Do naszej dyspozycji mieliśmy cztery samoloty Robin, które holowały nas za pomocą 70 metrowej liny (nigdy nie używają liny krótszej niż 50m). Szybowiec w trakcie holu powinien utrzymywać się ponad samolotem. Długa lina wisi pomiędzy jednym, a drugim, z takim luzem, że można czytywać z niej moc i kierunek wiatru w trakcie holu :-).

Holowniki, kołowały prostopadle przed szybowcem przeciągając końcówkę liny pod sam dziób szybowca (nikt nie biega po linę, osoba pomagająca przy starcie stoi i czeka aż lina „podjedzie”), po czym zawracają z powrotem na pas.

Startując ustawiamy na wysokościomierzu wysokość lotniska nad poziom morza 460m, dzięki czemu w trakcie lotu wiemy czy jesteśmy w zasięgu lotnisk awaryjnych bez zbędnych przeliczeń oraz jak wygląda nasza sytuacja w odniesieniu do otaczających nasz szczytów, opisanych na mapie wysokościami w mnpm.

Procedura lądowania zaczyna się od prostej z wiatrem, zawsze od strony zachodniej lotniska, dodatkowo wyznaczone są strefy (oczekiwania) na obu końcach lotniska, w okolicach 3go zakrętu, gdzie wracające szybowce stabilizują lot, wypuszczają podwozie, ewentualnie wyczekują w noszeniach, aby koledzy, którzy są w gorszej sytuacji wylądowali bez zbędnego pośpiechu.

W miejscach gdzie nie ma lotnisk, klub ma podpisane kontrakty z prywatnymi rolnikami, którzy utrzymują w należytym stanie lądowiska awaryjne. Wszystkie dane o nich zawarte są w katalogu lądowisk (71 pozycji), robiącym wrażenie i jest to książką, która obok opisu lotniska, zawiera jego wymiary, lokalizację na mapie, współrzędne, zdjęcie z powietrza, koordynaty względem punktów charakterystycznych, ewentualne spadki czy tez uskoki powierzchni, częstotliwości radiowe, ważne telefony i podstawowy opis.

Wszystko to na jednej kartce formatu A5 w sposób niesamowicie czytelny.

Z szybowców PW5 nikt tu nie che korzystać, niestety odstają one od reszty sprzętu przy takiej ilości Discusów, LS i ASW. Nieoficjalnie słyszałem, że jeśli ktoś zdecyduje się na latanie tym modelem, może indywidualnie wywalczyć sobie dobrą cenę.

Wszyscy są strasznie mili, uśmiechnięci i pomocni – mówię tu przede wszystkim o kadrze pracującej w klubie. Proponuję uśmiechać się do siebie więcej na naszych lotniskach, jest dużo fajniej !!!

 

Rady:

Szybowce wyposażone są w urządzenia ZANDER i FLARM. Przed wyjazdem warto zaopatrzyć się w kartę MICRO SD, którą po każdym locie wkładamy do Flarm’a i nasz lot zostaje na niej zapisany.

Jeśli ktoś posiada własne lusterko, poniżej znajdziecie plik *.cup jaki otrzymałem od kolegi Maćka, ze wszystkimi lotniskami w okolicy.

 

Wszystkie koszty podane są na stronie CNVV. Niestety nie jest tanio. Zwracam uwagę na promocję dla pilotów, którzy nie mają licencji dłużej niż 3 lata i nigdy nie byli w St. Auban, mogą oni za 180 euro korzystać bez limitu godzin, ze wszystkich szybowców i instruktorów.

Aby zminimalizować koszty latania, warto mieć uprawnienie do startów za wyciągarką, ten sposób startu jest dużo tańszy, a wysokości osiągane większe niż za samolotem, bo podobno nawet do 800-900m.

Zakwaterowanie w hotelach (północnym i południowym) – warunki raczej skromne jak na cenę, którą trzeba zapłacić. Można korzystać również z taniego kampingu lub bungalowów.

Posiłki drogie i mało, ale mimo dostępu do kuchni, tak na prawdę nie ma czasu zagotować wody na herbatę ... więc mimo wszystko warto wykupić pełen zestaw posiłków.

W zakładce Galeria znajdziecie kilka zdjęć z mojego latania w Alpach.

Tomek Szyszko.

katalog lotnisk Pobierz