Bladym świtem, w sobotę, wyruszyliśmy w piątkę - Marek Jóźwicki, Marek Korneć, Zbyszek Oborowski, Krzysiek Gawęda i Romek Dorofiejczyk pod Magdeburg, na maleńkie lotnisko w Zackmunde.
Zostaliśmy tam bardzo ciepło i serdecznie przyjęci przez całą grupę miejscowych lotników.
Zjedliśmy pyszne kiełbaski, popijając herbatką i kawą na rozgrzewkę.
Obejrzeliśmy Puchacza, rozmontowaliśmy i złożyliśmy go na nowo, wleźliśmy we wszystkie zakamarki.
Nie oczekiwaliśmy cudów, jako że wkrótce czeka go przegląd tysiącgodzinny, ale nie znaleźliśmy też niczego co byłoby dla nas powodem do poważnego niepokoju.
Wózek, którym tak się martwiliśmy, okazał się bardzo fajny, wygodny i dobrze pomyślany.
Szybowiec, oprócz bardzo dokładnej i pełnej dokumentacji, posiada m.in. FLARM, akustyczne wariometry i przeciążeniomierz.
Załadowaliśmy Puchadełko na wózek, do bagażnika dodatkowe gratisy i patataj-patataj wróciliśmy do Polski.
Śnieżny front zamienił drogi w ślizgawki, więc - szczególnie w Polsce - jechaliśmy z duszą na ramieniu.
Szczęśliwie szybowczyk stoi już w hangarze w Lubinie, zaraz po Świętach zabieramy się do załatwiania przeglądu i spraw proceduralnych.
Bardzo wielkie dzięki dla wszystkich którzy pomogli w zakupie i sprowadzeniu szybowca - w szczególności dla:
Marka i Ewy, Romka M, Olka, Ryśka, Romka D., Krzyśka i Zbyszka.
Nie zapominamy także o tym, że bez Ka7, dziś nie byłoby Puchacza ...
Mamy najpiękniejszy prezent pod choinkę, jaki można było sobie wymarzyć :)