Ekipa z Polski to Jerzy Mikołajczyk, Marek Korneć, Marek Jóżwicki, Ryszard Bendkowski, wszyscy na Jantarach.
Organizacyjnie zawody na wysokim poziomie; Sędzia Główny oraz Kierownik sportowy to państwo Dana i Iwan Nowakowie członkowie kadry narodowej Czech a zawodnikiem i to bardzo dobrze latającym w klasie Club jest ich syn junior Karel.
Jedynym mankamentem dla szybownika jest jak zawsze pogoda jak to mówią koledzy z południa .."tropicke vedro"... a po naszemu potworne upały do 40 stopni w cieniu i 0-1/8 Cu czyli blacha przy pułapie 1000-800m nad lotnisko.
Trasy są wykładane w stronę górek na północny zachód i północ nad dużymi lasami i pagórkami. Na szczęście jest tu dużo lotnisk, lądowisk UL i wielkich równych pól do przygodnego lądowania. To jest duży komfort dla pilota szczególnie przy długich przeskokach. Niestety w tych warunkach Cirrusy i ASW mają lepsze osiągi w stosunku do Jantarów. To jest koniec sierpnia czyli końcówka sezonu, nie oczekujmy super pogody. Zdarza się oczywiście, że przejdzie nad nami burza frontowa i po niej na krótko są dobre noszenia.Organizator nie chce ryzykować i wykłada krótkie trasy, na których jeden komin decyduje o zajętym miejscu.
Marek Korneć
---------------
Zawody GP w Mlada Boleslav rozegrały się w dość słabych warunkach. Trzy z czterech wyścigów odbyły się przy podstawach noszeń ok 900-1100m AMSL, (co czasem oznaczało konieczność wykonywania przeskoków na wysokościach rzędu 400-500m AGL) w większości na termice bezchmurnej. Siłą rzeczy premiowało to Cirrusy i ASW, szczególnie że za ich sterami siedzieli piloci doskonale znający miejscowe warunki (warto dodać też, że pierwsze i drugie miejsce w GP klub zdobyli szybownicy z utytułowanych
lotniczych rodzin reprezentantów i członków kadry Czech- jak widać praca domowa odrobiona została na piątkę).
Jedynie w trzeciej konkurencji mieliśmy dzień z silnymi noszeniami i podstawami szybko podnoszącymi się nawet do 1500m - co na koniec sierpnia jest wyjątkową gratką. Udało się nam (jantarowcom) pokazać co potrafi polski szybowiec. Dolot z 65 km i nieosiągalne dla cirrusów prędkości rzędu 250 km/h wywołały sporą sensację. Naszym "łupem" padło 2, 5 i 6 miejsce. Do pierwszego zabrakło mi 40 sekund :( Ja osobiście bardzo żałuję pierwszej konkurencji, w której błąd w nawigacji kosztował mnie usadzenie w polu za kilkudziesięciometrowe naruszenie strefy i stratę kilku punktów.
Marek Korneć z kolei musiał pogodzić się z zerowym dorobkiem w ostatniej konkurencji, gdyż obowiązki zawodowe nie pozwoliły mu na start ze wszystkimi.
Ogólnie rzecz biorąc, była to cenna lekcja i doskonała okazja do poznania nowego terenu i zupełnie innego rodzaju latania zawodniczego. Zachęcam do startu za rok!
Marek Jóźwicki