Karkonoskie Stowarzyszenie Szybowcowe

          W tym roku przyjechaliśmy do Saint Auban na pierwszy tydzień września . Pomimo wcześniejszych deklaracji kilku kolegów zrezygnowało z wyjazdu i ostatecznie przyjechało nas czterech z Polski ( ja Rafał Siankowski Rafał Elżanowski i Piotr Dygas) i kolega Piotr Jaszczuk z Londynu. Po przybyciu na lotnisko w niedzielne popołudnie odebraliśmy pozostawione dla nas klucze do pokoi w budynku północnym. Standard tego internatu nie odbiega zbytnio od naszego internatu na górze Żar , nawet problemy z internetem są identyczne . Następnego dnia rano zjedliśmy śniadanie złożone z bagietki i dżemików a następnie udaliśmy się do biura CNNV na dopełnienie wszelkich formalności związanych z lataniem . Okazanie badań lekarskich oraz wykupienie ubezpieczenia były jedynymi czynnościami .

Nasza grupka została podzielona na dwie części : ja, Rafał 1 ( Siankowski) i Rafał 2 ( Elżanowski) otrzymaliśmy instruktora Pierra Lemaire a Piotrek 1 ( Dygas) i Piotrek 2 ( Jaszczuk) instruktora Rogera Eyrier . Po obowiązkowej odprawie meteo,  każdego dnia odbywały się wykłady na temat techniki latania w Alpach oraz zasad bezpieczeństwa . Po wykładach udawaliśmy się do hangarów celem przygotowania szybowców do startu.

Pierwszego dnia każdy pilot odbywa pierwszy lot z instruktorem . Z naszej trójki w poniedziałek 01.09 pierwszy wystartował Rafal 1. Wykonał on razem z Pierrem ponad 2 godzinny lot . Po wylądowaniu Rafal 1 przesiadł się do ASW 27 a ja zasiadłem do Arcusa . Tego dnia wiał typowy mistral z kierunku północnego . Starty odbywają się z pasa 06 i są dość emocjonujące . Po pierwsze: ostrzeżono nas , że przy zerwaniu liny do wysokości 50 m nie mamy szansy na bezpieczne lądowanie bo pod nami jest gęsta zabudowa domków jednorodzinnych miejscowości Saint Auban a po prawej stronie gdzie opada kilkudziesięciometrowa pionowa skarpa jest teren fabryki . Można próbować szczęścia delikatnym skrętem w lewo w kierunku lotniska, ale to również nie gwarantuje sukces . Po drugie: występują tu dość mocne turbulencje i trzeba być mocno skoncentrowanym na samolocie holującym .  Wiatr wiał z prędkością ok 25 kt . Po wyczepieniu w okolicach masywu Le Ruth rozpocząłem nabieranie wysokości lecąc lotem żaglowym w kierunku Vaumuse . Krążenie nie było konieczne gdyż regularne wznoszenie umożliwiło mi przeskok z 1600 m do góry Authon, tam po wykonaniu kilku przelotów wzdłuż krawędzi klifu nabrałem wysokość ok 2000 m i przeskoczyłem północną stroną nad de Gache . Następnie bez krążenia przeskok bezpośrednio nad wschodnią część góry De Lure .  Kilkukilometrowa jazda wzdłuż grzbietu tej góry jest fascynująca . Rozpoczynając lot po zboczu z wysokości ok 1450 m lecąc w kierunku zachodnim osiąga się wysokość ok 2000 nad jej wierzchołkiem .  Wykonałem kilka przelotów wzdłuż tej góry, po czym przeskoczyłem z wysokości ok 2000 m w kierunku południowym na falę . Ponieważ wysokość nie była wystarczająca aby  bezpośrednio dolecieć na falę, musiałem  w bardzo ciasnym krążeniu podreperować wysokość w rotorze . Ale potem to już ‘’ masełko ‘’ . Lot instruktorski trwał ok 1.40 min . Lądowanie w kierunku północnym przy silnym wietrze jest też dość emocjonujące , nie można wylecieć poza skrajny południowy obrys lotniska bo schodząca w tym miejscu stroma skarpa w kierunku doliny Durance powoduje bardzo silne prądy opadające , uniemożliwiając dolot do lotniska nawet z kilkuset metrów . Następny lot tego dnia wykonałem na szybowcu Discus 2c 18 m . Lot trwał niecałe dwie godziny i nie było w nim zbyt emocjonujących momentów .

Dzień 2

EYRIER oraz Pierre LEMAIREEYRIER oraz Pierre LEMAIRETego dnia wiatr nadal wiał z kierunków północnych, lecz nie był już tak intensywny jak dnia poprzedniego . Z tego też powodu nie było łatwo pokonywać kolejne kilometry przelotu. Hol był zdecydowanie najdroższy bo wyczepienie nastąpiło aż na południowym zboczu góry Vaumuse na wysokości ok 1300 m . Nasz instruktor postanowił , że jako pierwszy polecę z  nim ja na Arcusie . Niestety na początku lotu warunki były bardzo trudnie i zaraz po wyczepieniu dosyć długo musiałem żebrać o wysokość przy zboczu góry Vaumuse . Dwukrotnie Pierre przejmował stery ale on też nie wiele zwojował . Kiedy osiągnęliśmy wysokość ok 1420 m Pierre zadecydował , że powinienem przeskoczyć na górę Authon , zaznaczając jednocześnie bardzo stanowczo abym samodzielnie nigdy tego nie robił z tak małej wysokości . Kiedy dolecieliśmy do Authon okazało się ku naszemu zadowoleniu , że ‘’ścianka pracuje’’ . Tam powoli nabrałem wysokość ok. 1750 m i dalej wznoszenie ustało . Pierre zaproponował abym spróbował szczęścia na wschód  od Authon . Tu też nie było rewelacji , zaledwie 0,5 m/s średniego . Po pewnym czasie Pierre  przejął stery i ku mojej satysfakcji miał zaledwie 0,7 m/s . J Pomimo tego powoli osiągnęliśmy wysokość ok. 2000 m co pozwoliło nam na przeskoczenie nad Auribea ( kolejna góra na północ od Authon ) , tam na wschodnich jej krańcach podkręciłem do 2200 m i przeskoczyłem dalej na północny-wschód nad Le Monges . Wykonując kolejnych kilka ‘’podkręceń ‘’ przeleciałem nad górą L’Ubac do ‘’szybowcostrady’’ Parcure na wysokości góry Caduc . Tam wykręcając na zboczu ok. 2750 m przedarłem się na stronę wschodnią Parcure , gdzie tuż nad skałami w bardzo emocjonującym kominie w okolicy góry Sommet de Garrets nabierałem wysokości aby móc przeskoczyć nad szczytami  gór Chevalier . Następnie przeleciałem nad dość niegościnną doliną Barcelonnette ( jedyne bezpieczne miejsce do lądowania to lotnisko w Barcelonnette ) . Podtrzymując wysokość w kolejnych kominach powyżej 3000 m doleciałem do włoskiej części Alp . Pierre zapytał tylko czy zabrałem ze sobą paszport bo on sam nie miał przy sobie żadnego dokumentu . Na szczęście dokumenty tego dnia nie były nam potrzebne bo warunki pogodowe poprawiały się i w drodze powrotnej po wykręceniu nad Pic de Houerts ok 4100 m lotem po prostej dotarłem do Saint Auban, pędząc przez kilkadziesiąt kilometrów z prędkością ok. 200 km/h . Po wylądowaniu przesiadłem się do ASW – 27 , którym wcześniej latał Rafał 1.  Ponieważ było już dość póżno ( ok 18tej) nie chciałem odlatywać zbyt daleko od Saint Auban i zdecydowałem się na lot do Authon . Gdzie przez kilkadziesiąt minut żeglowałem wzdłuż jej zboczy . Kolejny piękny dzień J

Dzień 3

Czas na samodzielne przełamanie lodów .  Był to mój trzeci wyjazd do Saint Auban i do tego dnia nigdy nie miałem okazji samodzielnie latać nad Parcure . W poprzednim roku w dolinach na wschodzie od Saint Auban stały bardzo silne burze , które skutecznie zniechęcały nas do samodzielnego penetrowania szczytów w okolicach Seyne i Barcelonnette . Tym razem było zupełnie inaczej .  Błękitne niebo zapowiadało dobre warunki termiczne . Starty rozpoczęły się ok 13tej . Wystartowałem tego dnia na Ventusie 2 cx  jako jeden z pierwszych z kolejki jedno sterowców . Po krótkim holu wyczepiłem się na krawędzi zbocza Les Mees w dość silnym kominie . W miarę sprawnie wykręciłem 2200 m i poleciałem nad zbocza góry Cousson . Po czym skierowałem się na wschodni kraniec Parcure górę Coupe . Tutaj musiałem nabrać wysokości aby dalej kontynuować przelot w kierunku Cheval Blanc o wysokości ok. 2300 m . Kolejne wysokości szczytów Parcure w kierunku wschodnim wznoszą się aż do 3 Evenches,  gdzie pobliskie wierzchołki sięgają prawie 3000 m . Pierwszy lot wzdłuż i poniżej wierzchołków był dla mnie niezwykle emocjonujący . Ruch lotniczy w tej części gór jest niezwykle duży . Latają tu szybowce ze wszystkich lotnisk tej części Alp,  a także motolotnie, paraglajty i inne dziwne obiekty latające . W tym czasie można było spotkać po kilkanaście lub kilkadziesiąt paraglajtów na jednym zboczu . Ponadto ostrzegano nas przed krążącymi ptakami gatunku sęp , które bez wahania potrafią zaatakować szybowiec . Drugiego dnia naszego pobytu w Saint Auban w wyniku ataku sępa na szybowiec doszło do poważnego uszkodzenia statecznika poziomego , po czym załoga zmuszona została do awaryjnego lądowania na najbliższym lotnisku w Sisteron . Moje skupienie w trakcie lotu sięgało zenitu . Kiedy po raz pierwszy doleciałem nad jezioro Serre Poncon nie ukrywałem radości . Natychmiast postanowiłem , że pokonam tą trasę jeszcze kilka razy tego dnia.  Po trzecim dolocie nad Jezioro Serre Poncon warunki pogodowe nad doliną Seyne znacznie się pogorszyły . Całe niebo było pokryte rozlewającymi się cumulusami . Promienie słońca docierały jeszcze tylko nad skraj jeziora , dlatego też tutaj wykręciłem podstawę ( ok 2700 m ) i lotem po prostej przecinając  dolinę Seyne poleciałem nad Blayeul . Niestety mój optymizm osłabł jak zauważyłem , że nie dolecę nad szczyt Blayeula a znacznie niżej . Kiedy doleciałem na zachodnie zbocze tej góry wiedziałem , że nie mam dolotu do Saint Auban . Na szczęście pomimo dużego pokrycia zbocze góry nadal pracowało , co pozwoliło mi nabrać wysokości i skierować się w kierunku doliny Durance . Ponieważ było już coraz później i warunki na wschód od Saint Auban były coraz trudniejsze lot kończyłem z okolic pięknego jeziora Ste Croix znajdującego się na południowy - wschód  od lotniska Saint Auban. Dzień pełen niezapomnianych wrażeń .

 

Dzień 4

Na porannej odprawie Pierre chciał polecieć z Rafałem 1 na Arcusie ale nasz przyjaciel wiedząc , że następnego dnia będzie miał przerwę wolał latać samodzielnie . Tak więc ja zgłosiłem chęć polatania na dwusterze .  Początek trasy miałem identyczny jak w dniu poprzednim . A więc rozpocząłem nad Les Mees , następnie Cousson , Coupe, Cheval Blanc , Caduc . Następnie przelot nad doliną Barcelonnette w kierunku szczytów Le Parpaillon ( ok 3000m ). Podstawy tego dnia nie wiele wznosiły się nad szczyty , jeżeli w ogóle . Lot kontynuowany był w kierunku Briancon. Po drodze w oddali minęliśmy lotnisko w Saint Crepin . Oblatując Briancon od północnej strony skierowałem szybowiec nad najbliższy lodowiec Barre des Ecins wznoszący się na 4100 m . Podstawa chmur nie pozwalała wznieść się ponad jego szczyt i musiałem lecieć kilkadziesiąt metrów nad  jęzorem lodowym  ‘’ocierając się ‘’ o skały . Widoki są niezapomniane . Dodatkowo robiąc zakręt tuż na nad górną częścią jęzora lodowego zauważyłem kilku alpinistów schodzących ze szczytu . Niestety ani wysokość ani odległość od skał i lodu nie pozwalały mi na jakikolwiek gest pozdrowienia . Uff. Po dwukrotnym przelocie wzdłuż południowej krawędzi lodowca Pierre skierował mnie na południowy – zachód  . Cel Pic de Bure. Podstawy chmur w tym kierunku były coraz niższe i początek tego odcinka pokonałem lawirując pomiędzy chmurami a zboczami gór . Po dotarciu na Pic de Bure o wysokości 2700 m obrałem kurs na północny zachód .  Warunki termiczne były coraz słabsze i ok. 30 km na południe od Grenoble zawróciliśmy . W locie powrotnym poznałem kolejne lotniska. Lotnisko  Aspres ,które jest bazą słynnego niemieckiego szybownika Klausa Ohlmanna  i lotnisko Serres . Dalsza faza lotu przebiegała już przez dobrze mi znane miejsca jak de Jouere , Le Bigue , jezioro Ste Croix i dolot do Saint Auban przez góre Authon .  Ogółem 6 godzin lotu i mnóstwo nowo poznanych zakątków w Alpach .

Dzień 5

Tego dnia znów przydzielono mi ASW -27 . Ulubiony szybowiec Rafała 1. J Rafał  musiał spełniać rolę przewodnika turystycznego . Ania, jego dziewczyna chciała zobaczyć w Prowansji troszeczkę więcej niż wygląd pasów startowych i szybowców przy starcie i lądowaniu . Po starcie wyczepiłem się nad kamieniołomem znajdującym się na pobliskim wzgórzu na zachód od lotniska . Od razu złapałem silny komin i bez trudu wykręciłem ok 2000m . Postanowiłem , że dzisiaj samodzielnie wyeksploruje góry na północny – zachód od Saint Auban . Skierowałem szybowiec nad szczyt góry De Lure, następnie przecinając dolinę Jabron i pasmo L’Ubac doleciałem do góry Chabre . Tam pod pięknym cumulusem złapałem 4 m/s średniego wznoszenia . Ponownie , tym razem samodzielnie odwiedziłem po drodze na Pic de Bure oba lotniska w Serres i Aspres . Dolatując na Pic de Bure byłem znacznie poniżej szczytu ale wiedziałem z dnia poprzedniego , że przy tym kierunku wiatru od strony północno – zachodniej góry pracuje termika . Tak też i było tego dnia . Na początku jak najbliżej skał i w niemiłej turbulencji nabierałem wysokości . Potem było już dużo spokojniej i z wysokości 2700 m rozpocząłem lot w kierunku lotniska La Motte leżącego ok 25 km na południe od Gap . Moim zamiarem było przedarcie się nad Blayeul  do Parcure . Niestety kiedy doleciałem do Blayeul ‘’ szybowcostrada’’ Parcure stała w ścianie deszczu , która rozciągała się od Cheval Blanc w kierunku wschodnim . Stwierdziłem , że lepiej będzie jak polecę na zachód na De Lure . Kolejny odcinek z De Lure do lotniska Vinon leżącego ok. 40 km na południe od Saint Auban  pokonywałem w warunkach typowych dla lotów nizinnych . Zbliżał się koniec dnia i lot powrotny do lotniska zrobiłem przez Authon . Ta góra  ma coś w sobie .  Jej strome skały są widoczne z lotniska Saint Auban i dolot przez ostatnie 15 km wzdłuż zboczy na koniec dnia dodatkowo wzmacnia poczucie satysfakcji .

 

Dzień 6 (ostatni)

Weekend w Saint Auban jest nieco odmienny od tego co znam z lotnisk w Polsce w sezonie lotnym . Otóż tu kadrowi pracownicy mają wolne . Socjalizm górą J Nie ma codziennego breifingu  tylko krótka odprawa meteo   , nie działa stołówka . Na lotnisku jest tylko dyżurujący instruktor , który jeżeli pogoda pozwala lata na dwusterze i prowadzi korespondencję z pozostałymi pilotami . Szybowce zostały nam przydzielone dnia poprzedniego i tak , ja dostałem Ventusa 2 cx , Rafał 1 Ventusa 2ax , Rafał 2 ASW-27 a Piotrek 1  latał z instruktorem . W piątek wieczorem postanowiliśmy , że w ostatni dzień polatamy razem, ja, Rafał 1 i Rafał 2 .  Loty rozpoczęliśmy przed godz. 13tą . Pierwszy staruje Rafał 1 a ja tuż za nim. Wyczepienie jak dnia poprzedniego na wzgórzach na zachód od lotniska  w pobliżu kamieniołomu . Niestety termika nie jest jeszcze stabilna . Wznoszę się na ok. 1400 m i koniec . Rafał 1 który był wyżej opuścił ten sam komin termiczny i skierował się w kierunku De Lure pod bardzo mocno rozlany cumulus  , ja widząc krążący szybowiec na wschodnim krańcu De Lure skierowałem się w jego kierunku . I tu niemiła  niespodzianka, dolatując w miejsce krążenia szybowca widzę jak odlatuje a ja zostaję w stałym opadaniu. Nie znajduje tu żadnego komina termicznego a rozlany cumulus nie zachęca do lotu pod mocno zacienione zbocze De Lure na wysokości górnych szyszek rosnących na sosnach . Decyduję się na przeskok nad miejscowość Mallefougasse gdzie sięga południowa krawędź rozlanego cumulusa. Decyzja była słuszna lecz mocno spóżniona i gdy rozpoczynam walkę w parterze mogę policzyć śliwki rosnące w ogrodzie naszego instruktora Pierra  J  Nie wiem jak długo walczyłem w ‘’ zerkach’’ ale dołożyłem cegiełkę do nauki cierpliwości. Cierpliwość popłaca mówi stare przysłowie,  i tak było i tym razem , w ostatniej fazie miałem ponad 2,5 m/s średniego . Kiedy byłem dostatecznie wysoko przeskoczyłem do Rafała 1, który krążył kilka kilometrów na zachód od szczytu De Lure . W tym samym czasie Rafał 2  startował po raz drugi z lotniska .  Warunki pogodowe poprawiały się i dlatego postanowiliśmy , że  odlatujemy na trasę w kierunku Pic de Bure . Początek był podobny jak moja trasa z dnia poprzedniego  , przecinamy  dolinę Jabron i pasmo L’Ubac i kierujemy się do góry Chabre. Tu rozdzielamy się, Rafał 1 czeka na Rafała 2 a ja lecąc na zachód od strefy lotniska w Gap dolatuje do Pic de Bure . Umówiliśmy się , że poczekam tu na chłopaków . Podstawa chmur jest ok 200 m wyższa od szczytu góry . W trakcie ‘’ postoju’’ zdążyłem pozwiedzać wszystkie zakątki góry jak i jej okolic , i porządnie wychłodzić w cieniu rozlanego cumulusa. .  Kiedy chłopaki dotarli do Pic de Bure zadecydowaliśmy , że kolejna faza lotu przebiegnie w kierunku 120 do jeziora Serre Poncon . Przecinając północną stroną dolinę Gap leciałem w tzw. ‘’ maśle ‘’ . Pierwszy komin znalazłem na zachodnich krańcach jeziora Poncon . Potem skierowałem się na Pic de Morgon kolejny masyw na północ od Parcure . Tutaj usłyszałem przez radio  Rogera, który informował , że warunki na północ są ‘’ very tricky ‘’ czyli  w wolnym tłumaczeniu niestabilne . W tym czasie Rafały zbliżali się do Parcure . Zdecydowałem , że i ja powrócę na Parcure . I znowu jazda ‘’ szybowcostradą ‘’  J. Z Rafałami spotkałem się pomiędzy Caduc a Cheval Blanc . I tu znowu nastąpiło kolejne rozdzielenie , Rafał 2 postanowił lecieć w kierunku de Coupe a ja z Rafałem 1 polecieliśmy na południe w kierunku jeziora Lac de Castillon . Niestety pięknie wyglądające cumulusy dawały tylko słabe poszarpane wznoszenia . Przypomniałem sobie jak Pierre ostrzegał nas przed tym zakątkiem Alp. Poinformował  nas o pułapce w jakiej możemy się znaleźć bez możliwości wydostania się z doliny i braku bezpiecznych pól do lądowania w tym rejonie . Decyzja była jedna , wracamy nad Cheval Blanc . Kiedy powtórnie znaleźliśmy się nad Parcure podjęliśmy zgodną decyzję o locie nad Ste Croix . Było już coraz póżniej , termika była już coraz słabsza i nieregularna . Nad Ste Croix rozdzieliliśmy się z Rafałem , ja poleciałem w kierunku De Lure a Rafał 1 skierował się do Vinon . Krążąc nad Saint Auban otrzymałem wiadomość od Rafała 2 , że warunki nad De Lure są  bardzo słabe. Zmieniłem decyzję na lot w kierunku Vinon . Tam spotkałem Rafała 1, który podziwiał urokliwe lotnisko . Latałem już ponad 5 godzin i zbliżał się koniec dnia lotnego , postanowiłem więc pożegnać się z górą Authon . Kiedy dotarłem nad Authon góra ciągle jeszcze była ‘’aktywna’’ . Żeglując wzdłuż jej zboczy żegnałem się z Alpami i postanowiłem , że powrócę tu jeszcze w marcu następnego roku . Chyba się uzależniłem J Lądowanie po ok. 6 godzinach lotu .

Na koniec chciałem dodać , że trakcie pobytu w Saint Auban  naszemu koledze Piotrkowi Jaszczukowi zmarł ojciec . Piotrek we wtorek musiał wracać do Polski .

 

 

Podsumowanie pobytu :

Plusy

- ponad 30 h lotu

- przeleciałem ok 1500 km w tym dwa loty na Arcusie z Pierrem

- latanie na szybowcach klapowych

- towarzystwo przyjaciół , ludzi pozytywnie zakręconych

 

Minusy

- koszty latania

- słaba sieć internetowa lub jej brak

 

Tekst & Phots
Jarek Michaluk